Wesprzyj KPH

Partnerka jest członkinią najbliższej rodziny w rozumieniu przepisów kodeksu cywilnego, a nieformalny związek dwóch osób powinien być traktowany podobnie jak małżeństwa, niezależnie od ich płci. Tak orzekł Sąd Okręgowy w Zielonej Górze w dzisiejszym wyroku.

Niemal 10 lat temu, Marta złożyła pozew przeciwko Gminie Sława, domagając się uznania swojej krzywdy i straty jako członkini najbliższej rodziny w związku ze śmiercią partnerki. Jej partnerka zginęła w 2015 roku w wyniku wypadku spowodowanego przez złamany konar drzewa, za którego stan odpowiadała gmina. Podczas długotrwałego postępowania sądowego, Marta musiała wykazać nie tylko odpowiedzialność Gminy za zły stan drzewa, ale także istnienie głębokiej relacji między nią a zmarłą partnerką. Konieczność wykazywania łączącego uczucia, wspólnych przeżyć i planów na przyszłość przed sądem, uniemożliwiło jej spokojne przeżycie żałoby. 

Po latach trudnego procesu, wymagającego przeprowadzenia nie tylko wielu dokładnych ekspertyz dendrologicznych, ale przede wszystkim podjęcia próby wykazania istnienia łączącej partnerki więzi, Sąd Okręgowy uwzględnił apelację Marty, przyznając jej rację. Zmienił w ten sposób wyrok Sądu Rejonowego, który oddalił powództwo, nie stwierdzając winy Gminy ani nie uznając legitymacji Marty do wnoszenia o zadośćuczynienie za śmierć partnerki. 

Sąd Okręgowy zmienił wyrok sądu I instancji i w ustnych motywach rozstrzygnięcia, wskazał, że: 

  1. Gmina ponosi winę za stan drzewa: drzewo było chore i to zaniedbanie Gminy w tym obszarze doprowadziło do wypadku. Sąd zwrócił także uwagę, iż Gmina powinna mieć odpowiedni system czy też procedurę monitoringu stanu drzew, czego nie miała. Ponadto, w ocenie sądu, ochrona innych przed szkodą wynika także z zasad współżycia społecznego. 
  2. Sąd wskazał, że art. 446 § 4 kodeksu cywilnego znajduje zastosowanie w tej sprawie. Marta jest „członkiem najbliższej rodziny” dla swojej zmarłej partnerki w rozumieniu przepisów ustawy, a zatem przysługuje jej zadośćuczynienie za doznaną 

Sąd wskazał, że kluczowy jest faktyczny charakter więzi między osobami, płeć osób partnerskich nie ma znaczenia, Marta pozostawała ze swoją partnerką w długim, stabilnym, wieloletnim związku, łączyła je więź taka jak łączy małżonków. 

Po dziesięciu latach walki, odwołań i odrzucenia, w końcu doczekałam się prawomocnego wyroku, który uznał, że mój jedenastoletni związek z Kasią był równie ważny jak małżeństwo heteroseksualne. Sąd potwierdził, że byłam jej najbliższą osobą i że moja strata ma znaczenie. To uznanie było dla mnie kluczowe.​

Równie ważne było dla mnie potwierdzenie winy gminy w tej tragedii. Przez lata unikała ona odpowiedzialności, ale ostatni biegły nie pozostawił wątpliwości: zaniedbania i lekceważenie choroby drzewa zwiększyły ryzyko jego zawalenia podczas wichury. Mam nadzieję, że gmina wyciągnie z tego wnioski i dokładnie przyjrzy się innym drzewom wzdłuż tej alei, by zapobiec kolejnym tragediom. – komentuje na bieżąco wyrok Marta.

Dzisiejszy wyrok kończy, pozytywnie, ten wieloletni proces, jednak cała sprawa pokazuje konsekwencje braku regulacji i stanowi kolejny argument za koniecznością wprowadzenia chociażby związków partnerskich i dostrzeżenia przez prawo istnienia par osób tej samej płci, które tworzą stałe i długotrwałe relacje. Możliwość sformalizowania związku i konsekwencje jej braku są szczególnie dotkliwe w przypadku śmierci jednej osoby, dlatego tym mocniej zabiegamy o ich wprowadzenie. 

Cieszę się, że art. 446 § 4 k.c. znajduje zastosowanie także w sprawie dotyczącej osób tej samej płci. To pierwsze takie rozstrzygnięcie w Polsce! Po raz kolejny sąd jasno wskazuje, że nie ma przeszkód do formalizacji związków osób tej samej płci– stwierdza adw. Paweł Knut, reprezentujący Martę w sprawie. 

Czy gdyby w Polsce były związki partnerskie sprawa potoczyłaby się inaczej? Marta pewnie nie musiałaby wykazywać istnienia relacji między nią a tragicznie zmarłą partnerką, co umożliwiłoby jej przeżywanie koniecznej żałoby – sądom łatwiej byłoby przyjąć uznanie osoby w związku partnerskim za członka najbliższej rodziny w rozumieniu art. 446 k.c. – wskazuje Annamaria Linczowska z KPH.

Podobnych historii, w których osoby LGBT+ pozostające w związkach jednopłciowych muszą udowadniać ich istnienie przed sądami czy organami administracyjnymi jest wiele. Nawet gdy skończą się, tak jak w przypadku Marty pozytywnym rozstrzygnięciem, skazują partnerów_rki na konieczność opowiadania o intymnych i wrażliwych obszarach ich życia, wracania pamięcią do wspólnych wspomnień i planów na przyszłość, co w chwili przeżywania żałoby jest szczególnie trudne. 

W ostatnich orzeczeniach dotyczących Polski, Europejski Trybunał Praw Człowieka także zwracał uwagę na brak możliwości polegania przez partnerów_rki na łączącej ich relacji w kontaktach z administracją i sądami. Konieczność występowania do sądów o uznanie istnienia związku między osobami tej samej płci wobec braku możliwości jego formalizacji może być rozpatrywane jako niedające się pogodzić z Konwencją, a przez to tym bardziej przemawiające za wprowadzeniem przynajmniej instytucji związków partnerskich.

Martę w postępowaniu reprezentował adw. Paweł Knut z Kancelarii KMA. KPH wspiera sprawę w ramach programu litygacji strategicznych. 

Zobacz również

Newsletter KPH

Zapisz się na nasz newsletter, a my zadbamy o to, żeby docierały do Ciebie bieżące informacje nt. działań naszej organizacji.


Potrzebujesz pomocy psychologicznej lub prawnej?