Wesprzyj KPH

18 maja odbywa się I tura wyborów prezydenckich. Będziemy w niej wybierać spośród rekordowej liczby 13 kandydatek i kandydatów. W tegorocznej kampanii wyborczej towarzyszy nam ogromny bagaż emocji: złość, rozczarowanie, zniecierpliwienie, poczucie oszukania. Jakże inny niż w wyborach parlamentarnych, gdy duża część z nas szła do wyborów z nadzieją, energią i motywacją, że te wybory będą zmianą.

W październiku miną 2 lata, gdy m.in. naszymi głosami zmieniliśmy władzę w Polsce i zamknęliśmy ponury rozdział w historii kraju, kończąc prawicową nagonkę, systemową dyskryminację i eliminację społeczności LGBT+ w życiu publicznym. Ale miną również 2 lata, gdy nadal nie spełnione zostały podstawowe postulaty, które na swoje sztandary wzięły niemal wszystkie opozycyjne wtedy siły polityczne: wprowadzenie związków partnerskich, przeciwdziałanie mowie nienawiści, gwarancja wolności decydowania o sobie kobietom. Miałyśmy nadzieję, ale i przekonanie, że to ta władza w końcu zajmie się ustanowieniem godnościowej ustawy o uzgodnieniu płci. I co najważniejsze – że w końcu będzie dla nas miejsce przy stole, przy którym miałyśmy konsultować i proponować rozwiązania najlepsze dla nas, społeczności LGBT+.

W tym kontekście zasadne staje się pytanie – co mój tęczowy głos ma zmienić w tych wyborach? Co ma nas – osoby LGBT+  – zmotywować, by zagłosować? A może w obliczu tych wszystkich niedotrzymanych obietnic, jedyną właściwą postawą powinno być zbojkotowanie tych wyborów? Nie pozostało wiele czasu na decyzję, którą taktykę obrać. Jednak można przewidzieć, jakie będą konsekwencje dla nas. 

Polska dwóch wizji. Polska możliwości

Pozostanie w domu i nie oddanie głosu będzie jasnym sygnałem, że to wszystko, co robi aktualnie koalicyjny rząd, a w zasadzie nie robi, nie spełnia naszych oczekiwań. To będzie żółta kartka wystawiona partiom tworzącym rząd: „Nie spełniliście tego, co nam obiecywaliście”. Z drugiej jednak strony, brak naszego głosu w tej debacie o tym, w jakim kierunku ma zmierzać ten kraj, stanie się wygodną wymówką dla wszystkich rządzących. Dlaczego? Bo znów się nią posłużą, że na drodze do spełnienia ich obietnic stoi przeciwny im prezydent. Ileż razy to słyszałyśmy w kontekście ustawy o związkach partnerskich, choć projekt nawet nie wyszedł z rządu. Dlatego pozostanie w domu będzie legitymowaniem ich “niedasizmu”. Nie dawajmy im tego komfortu odpuszczania lub odsuwania w czasie obietnic, do których się zobowiązali. 

Walka o nasze prawa nigdy nie była prosta, ale jest konsekwentna i ma perspektywę osiągnięcia swojego częściowego chociaż celu. Jeśli na ten moment nie mamy prezydenta lub prezydentki naszych marzeń, to wybierzmy osobę, która będzie słuchała. Potrzebujemy kogoś, kto słowo “nie da się” lub “jestem przeciwny_a”, zamieni na “spotkajmy się” i “jestem otwarty_a na merytoryczną dyskusję”. To nie jest gwarancja sukcesu, ale to możliwość, by przekonywać, wywierać presję i argumentować za związkami, za ustawą o samostanowieniu, za tęczowymi rodzinami i za równością małżeńską. To nasze miejsce przy stole, o które tak walczymy od 20 lat. 

Wybór kandydata prawej strony oznacza dla nas powrót do smutnych i trudnych 8 lat poprzednich rządów. To pewnie będzie impuls dla części z nas do działania, bo znów mamy przeciw komu walczyć. Ale będzie to również moment, w którym część osób zdecyduje się odwiesić na wieszak nasze marzenia o Polsce równych praw. Bo i po co, jak z góry wiadomo, jaki będzie finał naszych starań. Jesteśmy zbyt zmęczone, by znów do tego wracać, ale też jesteśmy zbyt determinowane, doświadczone i zaprawione w boju, by odpuścić i dać wygrać drugiej stronie. Nie tym razem, nie po tylu osiągnięciach, jakie są na naszym koncie. 

Ty jesteś ważnx i Twój głos jest ważny

Te wybory nie są o politykach i polityczkach. To nie sondaż poparcia partii politycznych, choć sympatiami się kierujemy. To wybory o naszej podmiotowości i naszym miejscu w wizji Polski. To nasz bilet wstępu do pałacu prezydenckiego, w którym będziemy krytykować złe rozwiązania, motywować i przekonywać do podejmowania właściwych decyzji.

Głosuję, więc decyduję – ten slogan może być wyświechtany, ale jak żaden inny pokazuje, że pozostanie w domu, choć wygodne i może słuszne moralnie, zabiera nam decyzyjność. Zabiera prawo do niezadowolenia, do krytyki, do dyscyplinowania klasy politycznej. Nic o nas bez nas – to prawda. Ale bez naszego głosu – geja, lesbijki, osoby transpłciowej, niebinarnej i każdej innej, która identyfikuje się jako osoba LGBT+, decyzje zapadną o nas, ale bez nas. 

Idź na wybory i zagłosuj za sobą. Bo jesteś ważny_a i to, czego potrzebujesz od tego kraju jest ważne. 

 

Zobacz również

Newsletter KPH

Zapisz się na nasz newsletter, a my zadbamy o to, żeby docierały do Ciebie bieżące informacje nt. działań naszej organizacji.


Potrzebujesz pomocy psychologicznej lub prawnej?